Praca magisterska napisana pod kierunkiem
dr. Ireneusza J.Kamińskiego
(wybrane fragmenty)
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Instytut Wychowania Artystycznego Lublin 1996
(…) Artystka strukturę kamienia celowo ujawnia i podkreśla. Można powiedzieć, że Jelonek-Socha ukazuje w ten sposób szacunek dla indywidualności kamienia – w zamian otrzymuje owo niepowtarzalne „rozpylenie świata” (A.J.S), tak charakterystyczne dla jej sztuki.
Jest to więc swego rodzaju, układ partnerski.
(….) Anna mówi o tym, co ważne, często bolesne. (…) W jej litografiach dominuje statyczny obraz świata, a mimo to wizja ta jest pełna niepokoju, „podskórnego lęku”. (…) Wśród bujnej zieleni widzimy sylwetkę śpiącego dziecka, nieświadomego niebezpieczeństwa.
Jest ono równie bezbronne jak roślinność, która je otacza.
(…) W 1997 roku, na wieść o katastrofie jednego z tankowców, powstała, powstała litografia „Płonące morze”. Jest to wizja alarmująca. Spośród języków ognia na morzu, wyskakuje delfin, a jego sylwetka jest zawieszona nad wodą na tle płomienia. Wydaje się, że zwierzę zastygło w przejmującym niemym krzyku. (…) W jednej z wersji tryptyku „Woda=życie” stosując dublowanie
(sposób odbijania litografii), Artystka stworzyła iluzję teatralnej sceny, na której rozgrywa się dramat.
(…) W cyklu „Ocalić lasy”, „Ocalić Ziemię” – w zamkniętej łukiem przestrzeni piętrzy się nasyp ziemi, której struktura odtworzona została pieczołowicie, niemal grudka po grudce. Artystka postrzega przyrodę jako coś kruchego. Coś co powinniśmy chronić, lub przynajmmniej
z pietyzmem zadokumentować.
(…) Lęk miesza się z zachwytem, gdy z bliżej nieokreślonej, rozedrganej przestrzeni wyłania się jasna sylweta – poświata drzewa („Ścięte drzewo”). Jego korona jest materią puszystą, lekką jak obłok, podczas gdy pień rozmywa się we mgle. Wydaje się, że w tym baśniowym pejzażu nie powinno być miejsca na jakikolwiek lęk. Tytuł pracy sugeruje jednak, że jest to wizerunek
ściętego drzewa. (…) Nie ma okaleczonego pnia, ani konwulsyjnie powyginanych gałęzi. Śmierć drzewa dokonała się w ciszy, a ono samo pozostaje spokojne, dostojne. Powoli rozpływa się w przestrzeni, by ostatecznie przestać istnieć. Przyroda, nawet zagrożona, nie utraciła swojej potęgi i majestatu. W tym pięknym skupienia przedstawieniu, wyraża się jednak nie tylko obawa
o przyrodę, pojawiają się również pierwiastki metafizyczne, a nawet mistyczne. Artystka patrzy na życie jak na tajemnicę.
(…) Czasami nie umieszcza w rysunku sylwetki człowieka, a mimo to, jego obecność jest wyczuwalna, wręcz oczywista.
(…) W litografiach przedstawiających zagrożenie środowiska, obecność człowieka jest widoczna poprzez ślady jego działalności. Jest on niewidzialną siłą sprawczą, posiada niszczącą moc. Inaczej zaznacza się obecność człowieka w cyklu „Miejsce na dom”. (…) Człowiek jest tu samotny, bezradny, pozostawiony własnemu losowi – w opustoszałym krajobrazie, pośród skał. Zdany
na własne siły musi zacząć wszystko od początku… Jest w tej w wizji jednak okruch nadziei,
gdy w martwym pejzażu pojawiają się ślady życia organicznego – drobne patyki, trawa, czy odcisk muszelki w kamieniu (stanowiący nota bene wyjątkowo piękną metaforę). Wyjałowiony, skalisty krajobraz towarzyszy także w cyklu „Nike”. Podobnie jak w „Miejscu na dom”, Autorka powraca do symboliki litycznej, <<przywołującej na myśl los człowieczy i postać Syzyfa>>
(M. Prosna). <<Twardość, ciężar i trwanie kamienia będące przeciwieństwem kruchości ludzkiego istnienia, mogą budzić ufność. Z drugiej strony, kamień jako symbol trudności, a nawet śmierci, wywołuje lęk; jest także synonimem nieczułości>> (W. Kopaliński). Pośród rozrzuconych odłamków skalnych, Artystka umieszcza półnagą postać mitologicznej bogini zwycięstwa.
Czy jednak samotna, skrywająca przed widzem wzrok (i cierpienie?) Nike może być symbolem triumfu? Wydaje się to niemożliwe w miejscu, gdzie „nie pozostał kamień na kamieniu”. Jednak
w tej zastygłej w bezruchu postaci tli się iskra nadziei na pokonanie przeciwności, jakie przyniósł los – i to jest jej zwycięstwo.
(…) Motywem przewodnim cyklu „Lęk”, jest świadomość zagrożenia życia. Oto w rozedrganej przestrzeni pulsuje złowrogi prostokąt czerni. Poniżej widoczna jest sylwetka uciekającego dziecka. W następnych pracach cyklu prostokąt znika. Zastępuje go duszące, jakby zgęstniałe powietrze. Dziecko grzęźnie w niebezpiecznie wirującej przestrzeni. Jest osaczone. Grożące mu niebezpieczeństwo, które w cyklu „Przed burzą” było tak odległe, stało się faktem.
(…) W litografiach Anny Jelonek Sochy postać człowieka występuje zazwyczaj samotnie. Wyjątek od tej reguły uczyniła Artystka w 1981 roku, kiedy plansze cyklu „Exodus” zapełnił tłum ludzi. Inspiracją był stan wojenny i emigracja Polaków za granicę.
Wydaje się, że jednak, że owo mrowie ludzkie, przemieszczające się w pośpiechu i bez widocznego celu, kryje sens bardziej uniwersalny. „Biblijny” Exodus był poszukiwaniem Ziemi Obiecanej, sama wędrówka posiada jednak bogatszą symbolikę. Może na przykład oznaczać życie, ale także przejściowy charakter wszelkich sytuacji, pragnienie zmiany wewnętrznej, niepokój, wieczną tęsknotę, poszukiwanie własnego Ja, czy wreszcie – <<niezgodę na samego siebie>> (W. Kopaliński)
<<Można z ojczyzny uciec, ale od siebie nikt nie uciecze>> (Horacy).
Anna Zajączkowska Prokop
Anna Jelonek Socha
© 2025 Anna Jelonek Socha
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.